MAŁE GNOMY...

Tak naprawdę, nie mam pojęcia dlaczego tak bardzo się boję. 
Wszystko wydaje się układać w jakimś porządku. 
Dzieci raczej mnie lubią ( podobnie jak zwierzęta ). Istnieje więc spora szansa, że moja własna córa też mnie zaakceptuje.

      Swoją drogą, dziwna zależność z tymi dziećmi i zwierzętami         
 - nie sądzicie?! 

Zazwyczaj bywa tak, że kiedy lubią Cię zwierzęta to i dzieci do Ciebie ciągną i na odwrót, jak lubią Cię dzieci ciągną też zwierzęta. 
Mówi się, że zwierzęta wyczuwają dobrych ludzi.
 Ta teoria jak najbardziej mi się podoba, ale niestety nie umiem w nią do końca uwierzyć. 

Powracając do tematu...
A więc dzieci.

Kilka lat temu miałam wielki zaszczyt zbliżyć do moich świeżo upieczonych wówczas, kuzynów. 
Kilkunastoletnia różnica wieku sprawia, że mam ciepły, nie tylko rodzinny, ale powiedziałabym przyjacielski kontakt, nie tylko z moimi kuzynami, ale również z ich rodzicami. 
Jestem gdzieś pomiędzy nimi w świecie wielkiego dorastania. 
Dzięki temu moi kuzyni mogą ze spokojem nadal traktować mnie bez skrępowania jako siostrę stryjeczną a nie ciotkę, z kolei moje stryjostwo ze spokojem może się ze mną napić piwa i poplotkować o tym i o tamtym. 
Zawsze uważałam się za wielką szczęściarę z tego powodu. 
Bycie "pośrodku" jest niezwykle praktyczne. 

Kilka lat temu, mój stryj i stryjenka poprosili mnie żebym zaopiekowała się kuzynami przez kilka dni podczas ich wyjazdu. 

Z przyjemnością, ale też niezłą dawką lęku podęłam się tego zadania. Muszę przyznać, że była to najlepsza metoda antykoncepcyjna z jaką miałam do czynienia!
 Nie dlatego, że było ciężko, 
że chodziłam niewyspana,
 że co pięć minut słyszałam "nudzę się", albo " a co teraz robimy?", że cały czas panował harmider, a chwile błogiego spokoju trwały niezwykle krótko... - a nie czekajcie. 
Tak właśnie dlatego! 
Chcecie uświadomić swoje nastoletnie córki czym grozi seks bez zabezpieczenia? 
Załatwcie im posadę niani na 24 godziny na dwa tygodnie!  

Ten "pierwszy raz" jako opiekunka zmienił mnie.

Od tamtego czasu z jakiegoś powodu tęskniłam za tymi małymi maruderami i starałam się przyjeżdżać do nich, kiedy było to możliwe.  Podczas każdego z moich przyjazdów doświadczyłam tyle ciepła i energii, że przez kilka kolejnych miesięcy nic nie mogło zmącić mojego spokoju. 

Siedzisz zmęczony na kanapie z książką w ręku. Masz właśnie te pół godzinki dla siebie i właśnie w tym momencie czujesz jak jakieś małe "coś" wspina się na Ciebie, żeby się przytulić i obejrzeć do końca swoją kreskówkę. 

Jest sobotni poranek. Śpisz zadowolony że nie musisz nigdzie się spieszyć, masz czas na lenistwo i właśnie wtedy obrywasz piłką w głowę od małego pędraka.
Jest wczesny, nawet bardzo wczesny poranek.. ( a nie sorki do tej sytuacji wrócę niebawem ;) )

Rozumiem osoby, które nie chcą mieć dzieci. Wierzcie mi lub nie, ale ja też przez bardzo długi czas byłam przekonana, że dzieci to te stworki których w życiu mieć nie mam zamiaru. 

Rozumiem ludzi, którzy nie lubią dzieci.
Ba! Nawet jako animator zdarzało mi się za jakimś dzieckiem nie przepadać. Tak to już niestety jest, że dzieci to też ludzie i tak jak nie wszystkich ludzi dorosłych lubimy, tak można nie przepadać za dzieckiem. 
To się po prostu zdarza.

Tak to jednak natura wymyśliła, że często różne rzeczy i podejście do nich, zmienia nam się z czasem. 

Do jednych rzeczy dojrzewamy, z innych wyrastamy, a inne omijamy, by nigdy się nie przekonać co tak naprawdę o nich myślimy.
Nie mam zamiaru nakłaniać kogoś do "polubienia" dzieci.
Co to, to nie! 

W życiu jest najpiękniejsze to, że każdy jest inny dzięki czemu świat staje się jeszcze ciekawszy. 

Piękne jest to, że są tacy, co niczym przed wampirem z czosnkiem i krzyżem w ręku, będą bronić się przed dziećmi.

W moim jednak wypadku przekonałam się do dzieciaków.

Choć nigdy nie byłam wrogiem dzieci i zawsze je mniej lub bardziej lubiłam, to jednak mieć nie chciałam.
Chciałabym tutaj podziękować mojemu stryjowi Tomkowi i stryjence Ani, że dali mi możliwość nie tylko poznanie moich kuzynów, ale i zakochanie się w nich szczerze.
 Dziś chyba łatwiej mi jest rozumieć jak wdzięczne może być posiadanie potomstwa. 
Ten lęk, który teraz miesza się we mnie ze zniecierpliwieniem i wyczekiwaniem na własnego małego stwora, jest dzięki temu chyba łagodniejszy.

OK. Wiem..! 

Piszę o małych, upierdliwych gnomach.
 Ale jakie życie byłoby nudne bez nich!
Całusy dla mojego Szymka i Mateuszka, którzy mnie zaakceptowali taką jaka jestem. ^_^





Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

DROGI PAMIĘTNICZKU czyli z życia Maronia © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka