Moi rodzice uczyli mnie, że żadna praca nie hańbi.
Przyznaję im rację.
Trzeba jednak pamiętać, że istnieją zawody, które po dłuższym czasie mogą zrujnować nam nie tyle życie, co psychikę.
Kiedyś podjęłam się właśnie takiej pracy.
Robiłam wiele rzeczy: pracowałam jako ekspedientka, rozkładałam towary, rozwieszałam plakaty, malowałam chodniki, pracowałam przy eventach, jako animator dla dzieci i dorosłych, jako wodzirej na imprezach, aż w pewnym momencie sytuacja życiowa skłoniła mnie do tego, by podjąć zajęcie, którego wcześniej sądziłam, że nigdy bym się nie podjęła.
Zostałam "cam girl".
Praca jak każda inna?
No w pewnym sensie tak, z drugiej strony nie.
Moja praca polegała na prowadzeniu jak najdłuższych rozmów internetowych.
Nie byłoby w tym może nic dziwnego, jeśli nie fakt, że rozmowy te prowadzone były na stronach o tematyce erotycznej.
Rozmawiałam z dużą ilością obcokrajowców o seksie, ich samotności, problemach w związku, lub problemem znalezienia drugiej połówki.
Był zdesperowany ojciec, który nie widząc od wielu lat swojej córki, dowiedział się, że zarabia ona na studia rozbierając się przed obcymi w internecie, a duma nie pozwala jej przyjąć pieniędzy od niego. Przytłoczony wyrzutami sumienia postanowił wspierać dziewczyny, które zmuszone przez los pracowały na tych samych stronach co jego córa, ale nie rozbierały się.
(Mój ulubiony klient).
Pomimo, że pracowałam w biurze siedząc przy biurku obok innych cam girls, nie nazwałabym tego zajęcia zwykłym zajęciem biurowym.
Sporo się nasłuchałam nieprzyjemnych rzeczy i niestety sporo się naoglądałam.
Praca cam girl dała mi jasność w kilku sprawach.
Po pierwsze- takie zajęcia zawsze mają negatywny wpływ na psychikę, po drugie- faceci w internecie bywają niezwykle naiwni, po trzecie- mam kogoś na kogo mogę liczyć w trudnych sytuacjach - mojego partnera.
Nie mogę już spamiętać jak często dzwoniłam do niego późnym wieczorem z płaczem, bez siły do przeżycia następnego dnia. Za każdym razem uspakajał mnie, dodawał otuchy i do momentu przyjazdu do mnie (mieszkaliśmy w dwóch różnych miastach) ani razu nie dał mi odczuć, że nie akceptuje mojego nowego zajęcia.
Tylko jeden jedyny raz byłam zwolniona z pracy. Był to ten właśnie jeden jedyny moment kiedy byłam cam girl.
Jak nigdy z niczego, jestem bardzo dumna, że według mojego pracodawcy nie dawałam sobie rady w tym zawodzie.
Dzień, w którym zostałam zwolniona, był jednym z moich najlepszych!
Przyznać jednak muszę, że trochę mnie to doświadczenie nauczyło.
Byłam też świadkiem kilku kuriozalnych epizodów, którymi dziś chętnie dzielę się, gdy nadarza się okazja.
Oto jeden z nich.
Kiedy przyjmowano mnie do tej "pracy" zadano mi pytanie czy potrafię płynnie posługiwać się językiem angielskim. Kiedy potwierdziłam, byłam przekonana, że pierwszego dnia ktoś kompetentny sprawdzi moje umiejętności (tak się nie stało).
W ofercie pracy, przedstawiono niezłą stawkę godzinową (w ogłoszeniu nie było mowy o charakterze pracy), nic więc dziwnego, że wiele dziewcząt zgłaszało się mimo swoich, mniej niż podstawowych, umiejętności językowych.
Wielokrotnie zdarzało się, że podczas pracy niektóre z dziewcząt opierały się w pełni na translatorach internetowych.
Niestety nie wszystkie słowa w translatorach można wyszukać. Język potoczny, który króluje na czatach bywa zwykle dla tłumaczy internetowych niezbadaną tajemnicą.
Kiedy zatem translatory nie pomagały podczas rozmowy, pomagały dziewczęta siedzące obok. Współtowarzyszki niedoli.
Ich pomoc była nieoceniona przede wszystkim w pierwszych dniach pracy, kiedy świeżo upieczone cam girls brutalnie zapoznawały się z regułami rządzącymi ich nowym światem, naiwnie wierząc, że nie jest on tak złowrogi jakby się można było tego spodziewać.