NIC NIE ROBIĘ


Jakoś tak się przytrafiło, że urodziłam dziecko niezwykle spokojne. 
(Przynajmniej jak do tej pory). 
Przebywając jeszcze na sali poporodowej, co moment słyszałam teksty : 
"A Ty czym niby sobie zasłużyłaś na takie dziecko",
 albo 
 "Niemowlak Pani, czy podmieniony?". 

Ba! Nawet odwiedziła mnie pani od szczepień, bo koniecznie musiała się dowiedzieć kto jest matką "dzielnego noworodka", który jako jedyny zareagował na uspakajanie podczas kłucia. Zagryzł wargi i z krokodylimi łzami, ale w ciszy i spokoju pozwolił się zaszczepić. Taa... ta szczęśliwa mama to Ja.
 Sama bym pomyślała, że mi dziecko podmienili, ale od momentu kiedy zobaczyłam Kozuchę, nie pomyliłabym jej z żadnym innym dzieckiem. 
Zagadką są dla mnie sytuacje podmiany noworodków w szpitalu. Może matki, których dzieci podmieniono miały ciężkie porody czy coś? 
Z drugiej strony sama też miałam nie najlżejszy poród, a mimo wszystko (zamroczona, bo zamroczona) widząc swojego bobasa już wiedziałam, że nie ma żadnego podobnego.

Ale znowu rozczulam się nad tematem, którego ruszać nie zamierzałam.

Dziś chciałam Wam wszystkim się poskarżyć: 
JESTEM OFIARĄ SPOKOJNEGO DZIECKA!

Wszyscy mi powtarzają jakie mam szczęście posiadając tak spokojne dziecko bo się przy nim nie narobię. 
Początkowo łykałam te teksty bez zastanowienia. 
Jednak teraz myślę, że należy się sprostowanie.
 To, że dziecko jest spokojne i nie wyje bez przerwy w eter wcale nie oznacza, że matka takiego dziecka ma mniej roboty! No helloł..! 
Mogę się zgodzić z tym, że dzięki rzadkim "aj wajom płaczowym" Kozuli, mogę zaoszczędzić na paracetamolu, bo nie muszę bez przerwy walczyć z bólem głowy. Chciałabym jednak zdradzić co niektórym cwaniakom, od których słyszę, jak to mam dobrze i "nic nie muszę robić": 
wyobraźcie sobie, że moja córa jest najnormalniejszym bobasem! 
Tak jak każdy normalny bobas ma wiele potrzeb. Podobnie jak wszystkie bobasy mój bobas sygnalizuje kiedy jest głodny, ma brudną pieluchę, kolkę, boi się, jest samotny, znudzony, śpiący, chce posłuchać czyjegoś głosu, itp.itd. 
Różnica polega tylko na tym, że moja bobasina sygnalizuje swoje potrzeby dużo ciszej
 (bo jest miłą i dobrze wychowaną dziołchą już "od czasów brzucha"). 
Nie powiem, żeby mnie to nie cieszyło, ale ciche sygnalizowanie swoich potrzeb też ma swoje minusy.
 Do tej pory nie jestem pewna kiedy mały dziad gaworzy sobie śpiąc w najlepsze, a kiedy domaga się jedzenia, czy przewinięcia. W konsekwencji nocą budzę się co pół godziny przy każdym najcichszym westchnięciu, zgadując czy jestem potrzebna, cz jednak mogę spać dalej?

Jakiś czas temu, po kolejnym ciężkim dniu spędzonym w przy pracy z dzieckiem, mój partner widząc moje zmęczenie poczęstował mnie tekstem : 
"Widzisz jaka jesteś zmęczona? Wyobraź sobie jaka byś była, gdyby nasza Koza nie była taka grzeczna". 
No wtedy jeszcze byłam naiwna i przyznałam mu rację. 
Teraz tego nie zrobię. 
Spędzając całe dnie przy dziecku, co chwilę ganiając w tę i drugą stronę- a to za witaminką C, a to za czystą pieluchą, a to z bobasem na ręku bo akurat komuś się zrobiło smutno i potrzebuje towarzystwa - no sorry... 
Tak, współczuję matkom krzyczących dzieciaków, bo na pewno krzyki nie pomagają w utrzymaniu cierpliwości i optymizmu, a i paracetamolu brać kilogramami się nie zaleca. 
Z drugiej strony, przecież one tak samo kochają swoje małe gnomy i pracują z nimi tak samo ciężko jak Ja. 

Moja córa ma dziś 4 tygodnie i 1 dzień. Nadal jest spokojna, ale coraz częściej potrafi dać w kość. Jej jojczenie może nie jest tak ciężkie do strawienia jak standardowe wrzaski i krzyki, ale nawet te czasami jej się zdarzają. 
W przeciągu tego czasu usłyszałam jeden teks, który bardzo mnie zdenerwował i jego niesprawiedliwość boli mnie do tej pory:

"Z takim dzieckiem, to nawet nie będziesz wiedziała jak to jest być matką".

Niby żartobliwy... Niby niegroźny... 
To właśnie ten tekst zapalił mi lampkę ostrzegawczą w głowie.
 Bo nie rozumiem jak można być matką w połowie? Skoro moje dziecko jest spokojne i nie sygnalizuje każdego pierdnięcia płaczem, to moje macierzyństwo jest mniej macierzyńskie niż inne?! Jestem matką w połowie? A może moje dziecko skoro jest tak spokojne nie potrzebuje matki w ogóle?

No tak, ale po co ja się znowu pieklę? 
Powinnam pokornie podwinąć pod siebie ogon i biczować się na sen bo mam zbyt grzeczne dziecko. W sumie nie jestem mu do niczego potrzebana bo przecież niemowlaki " nic nie robią". Powinnam już szykować dokumenty potwierdzające, że moje dziecko wychowuję się samodzielnie.
Nie wliczając czynności, przy których rodzic musi się wykazać, np. wykąpać bobasa,  podać witaminki, czy wyczyścić nosa, taki niemowlak tylko śpi, robi kupę, siku, je i jojczy. 
No właśnie...  Ale kto go usypia, przewija, karmi i uspakaja? 
To jest niezbadana tajemnica. 


Z pozdrowieniami dla wszystkich mam, których dzieci też "nic nie robią".

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz

DROGI PAMIĘTNICZKU czyli z życia Maronia © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka