Każdy ma swoje zwyczaje.
Jednym z moich jest rysowanie przy filmach dokumentalnych.
Ze względu na to, że większość z nich już widziałam często muszę pocieszyć się jakimś pseudo-dokumentem popularnym.
Wtedy mój wybór najczęściej pada na programy o seryjnych mordercach, katasrofach lotniczych i morskich, nazistach, historii i duchach.
Wczorajszego wieczoru mój wybór padł właśnie na duchy.
Nie jest wcale tak, że wierzę w duchy i oglądam programy o nich z napięciem i ciarkami na plecach.
Co to to nie...
Są to programy, które nie są zobowiązujące, nie przykuwają większej uwagi, więc mogę przy nich spokojnie pracować, na co ze względu na to, że jestem takim małym synestetykiem nie pozwala mi muzyka. Programy o duchach, dodatkowo często włączam kiedy chce mi się spać, a nie mogę zasnąć. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta.
Te programy są tak naciągane, że aż śmieszne. Po godzinie śmiechu jestem wyczerpana i łatwiej mi zasnąć. No i tak wczorajszego dnia usłyszałam jedną z bodaj najzabawniejszych mądrości telewizyjnych. Sytuacja wyglądała tak...
Biedna Karen.. Musi ją otaczać z tuzin duchów, a nadal wytrwale nawiązuje z nimi kontakt.
Drogie panie, jak was wzdyma bójcie się!
Duchy są w pobliżu!!!
Łączę się w "bulu i nadzieji" dla Karen ;) Co to był dokładnie za dokument? Chętnie się pośmieję :D
OdpowiedzUsuńHmm... to chyba się nazywało "Spotkania z duchami" i leciało na kanale ID, o dosyć późnej godzinie więc życzę wytrwałości jeśli nie jesteś nocnym markiem ;)
Usuń