SESJA

Drogi pamiętniczku...
Ostatnimi czasy tak bardzo Cię zaniedbałam... 
No, ale wiesz sesja...

Tjaa... sesja...
Okres jakże znienawidzony przez wszystkich studentów. 
Dziesiątki zarwanych nocy, stres, ciągły wyścig z czasem, 
tłuste włosy i czerwone białkówki na zaliczeniach. 

Tak to mniej więcej wygląda w przypadku standardowego studenta. 
"Standardowego"- czyli takiego, który nie ma pasażera w brzuchu... 
W przypadku ciężarnych studentek, sesja wygląda jeszcze inaczej...
Pozostają zarwane nocki, wyścig z czasem, tłuste włosy i czerwone białkówki ALE.

No właśnie ALE...Dodajcie do tego ciągłe wahania hormonalne (ja neutralny poziom hormonów muszę utrzymywać farmakologicznie) 
 He he... wystarczy jedna przegapiona tabletka żebym wpadła w czeluści rozpaczy. 

Jestem w 7 miesiącu, a to oznacza, że nie tylko cały czas jestem senna i ociężała, ale dodatkowo ból kręgosłupa, złamanej w tamtym roku kostki i osłabionego przez kule biodra, nasilił się znacznie, przez co zwykłe wyjście do sklepu muszę odpokutować 20 minutami na kanapie. 
A tu się dziwią co niektórzy profesorzy i panie profesorki (te drugie częściej), że nie mam siły i się wymiguję od pracy i ogólnie ciąża to dla mnie taki "parasol ochronny".
 Gdyby nie status tych osób pewnie wkurwiona wykrzyczałabym co nieco.

 Mówi się cały czas: "ciąża to nie choroba" - i ok, też tak uważam, ale momencik, w ciąży też nie można się przemęczać, a ja w jednym momencie zaliczyłam nie tylko problemy osobiste, finansowe, ale i przeprowadzkę i teraz tą nieszczęsną sesję. 
W tym roku skupiłam się na pracy, która przynosi mi szczęście- rysuję, rysuję, rysuję... 
O rzeźbie, fotografii, instalacjach pozwoliłam sobie zapomnieć. 
Nie mam też ochoty myśleć o konceptualnych pracach, bo wystarczająco abstarkcyjne jest dla mnie szykowanie się na przyjście mojej kozy na świat.
Wiele było takich momentów, kiedy chciałam rzucić papierami i zapomnieć o studiach. Potem płakałam, długo i namiętnie i stwierdzałam, że ze studiów to można mnie co najwyżej wyrzucić, bo sama się nie poddam. 

Bawi mnie i drażni ciągłe zdziwienie, być może nawet oburzenie mojego szanownego partnera, czemu siedzę po nocy szykując się na egzaminy. 
Jak bardzo mnie denerwują momenty, kiedy zaczynam wierzyć że przecież chodzi mu o moje dobro, więc zapominam o sprzątaniu i poświęcam się zaliczeniom, a ostatecznie usłyszę litanie o tym jaką "śmieciarą i brudasem jestem" bo mieszkania nie posprzątałam. 
No cóż.. chciałabym mieć trochę przestrzeni tylko dla mnie i mojej pracy do bałaganienia. 
Póki co tego nie mam, a tak się dziwnie składa, że nie mam też czasu z gumy i nie mogę przekładać wszystkich zaliczeń. 

Masakra! 
Przyszła mama, która nie ma zupełnie czasu przygotować się na to cholerne macierzyństwo. Tak wiem, powinnam tryskać radością, że bobas jest tuż tuż, że za moment będę już mogła płakać ze zmęczenia i bólu głowy razem z moją kozą, ale jak tu być spokojnym kiedy nie mam nawet cholernego szlafroka do szpitala?! 
I tutaj słyszę głos mojego partnera "to sobie kup" i znowu zalewa mnie złość, że przecież chciałabym, ale musiałabym poświęcić temu swój czas i uwagę a już mam tak przeciążoną głowę, że bez tego siedzę i płaczę. 

Więc jeśli się zastanawiacie jak to jest być studentką w ciąży... ZAJEFAJNIE:

-Nikt Cię nie rozumie i uważa że robisz za mało i za wolno.

-Nie daj bosze Twoja ciąża jest zagrożona- bo przecież kobiety w ciąży potrafią (jak to usłyszałam) same instalować wystawy i jeszcze pewnie ogródek przekopać (ale nie można oczywiście nosić ciężkich rzeczy- pewnie tylko dlatego, że nie wypada). 
Do nikogo nie dociera, że każda ciąża jest inna i nikt nie będzie o tym pamiętał oceniając Ciebie, że być może Twój lekarz zabronił Ci więcej niż innym kobietom w ciąży ze względu na zły stan.

-Twój partner nawet jeśli jest święty, nie rozumie jak to jest mieć małego stwora w brzuchu, więc i tak mierzy Cię swoją miarą bardziej lub mniej świadomie i będzie wywierał na Ciebie nacisk.

- Od rodziny słyszysz standardowe : "ale zalicz ten semestr"- nadal nie wiem czy to taki nietrafiony objaw wsparcia, czy raczej dręczenia, ale działa raczej jak to drugie.

Ogólnie sesja i ciąża - nie idą ze sobą w parze.
To moment, kiedy w Twoim życiu króluję rozpacz, głęboka deprecha, stres, samotność - JEDEN WIELKI PŁACZ. 

No, a może tylko ja jestem taka słaba dziołcha... Tylko błagam nie piszcie, jak to w ciąży dostałyście skrzydeł i zalała Was energia. 
(A jak już się nie możecie powstrzymać: 
poproszę adres i godziny w jakich można zastać Was w domu.. przygotuję wybuchową niespodziankę :P )




6 komentarzy :

  1. Pragnę się wypowiedzieć jako "rodzina" : nic takiego nie mówiłam (tzn. "ale zalicz tą sesję" ) - co więcej, musiało minąć pół roku, byś zrozumiała te delikatne aluzje dotyczące tego, jak to będzie wyglądać - że baba w ciąży jest bardziej zmęczona i inne takie, które to dopiero teraz odkrywasz. Pamiętam, jak wyśmiewałaś moje najmniejsze sugestie na takie tematy ;P Ale się nie martw, zaraz będzie po sesji i odzyskasz dobre samopoczucie i za miesiąc nic z tych złych rzeczy nie będziesz pamiętać - zważając na wahania hormonów, to może i już pojutrze ... Buziaki :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ajjj Aśka, jak zwykle masz przed oczami inny świat- ja nie o tym nie o tym... ( w sumie to nawet nie Twoje słowa miałam na myśli )Ty myślisz o jednym, a ja zpełnie o czym innym - TAK i NADAL JESTEM PEWNA ŻE NIE BĘDĘ ROBIĆ ZDJĘĆ KUPY MOJEJ KOZY :P

      Usuń
    2. To się jeszcze okaże ;P

      Usuń
    3. Jako partner Maronia protestuję przeciwko licznym pomòwieniom obecnym w tym tekście. Autorka zapomniała dodać, że w przypływie depresji postanowiła rzucić studia i zaczęła wyrzucać do śmieci wszystkie swoje prace, które przygotowywała na zaliczenia różnych przedmiotów zarywając przez to wiele nocy i dni. To ja namówiłem ją by jednak nie poddawała się bez walki i udało się, pozaliczała co miała. Ale łatwiej jest obmawiać rodzinę i partnera, a co.

      Usuń
  2. zastrzelcie mnie na miejscu...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale i tak kochani jesteście oboje....no raczej już troje.

    OdpowiedzUsuń

DROGI PAMIĘTNICZKU czyli z życia Maronia © 2015. Wszelkie prawa zastrzeżone. Szablon stworzony z przez Blokotka